Część osób ma tę pracę za niepotrzebną, inni za niezbyt ciekawą, jeszcze inni po prostu za obciachową. Prawda jest jednak taka, że od ośmiu lat regularnie dostaję zapytania, w jaki sposób zostałem organistą liturgicznym i co zrobić, aby zasiąść za kontuarem organowym. Być może moja historia pomoże Wam w zrobieniu pierwszego kroku, a za nim kolejnych, by z pasji do muzyki oraz ze swojego przywiązania do Kościoła, zrobić użytek na skalę lokalnej społeczności lub może nawet jeszcze więcej.
Tak się złożyło, że moja rodzina przez wiele lat działała w miejscowej parafii. Dziadek przez 33 lata był organistą, mama śpiewała w prowadzonym przez niego chórze, a wujek, jako znakomity muzyk i pianista, regularnie zastępował swojego ojca przy kontuarze, aby odciążyć go podczas różnych uroczystości. Jak więc widzicie, tradycja śpiewu w kościele sięga w mojej rodzinie jeszcze lat 70. XX wieku.
Ze mną jednak sprawa nie była tak oczywista. Mimo, że pierwszy keyboard dostałem w wieku 6 lat, nigdy na poważnie nie brałem opcji bycia muzykiem. Grałem proste melodie, później łatwe piosenki i mniej skomplikowane utwory, ale robiłem to tylko i wyłącznie dla siebie. No dobrze… dla siebie i grupy przechodniów, którzy przechadzając się pod oknem mieszkania moich dziadków, mogli słuchać mojej gry na pianinie, często się zatrzymując i słuchając utworów, których w znakomitej większości uczyłem się ze słuchu. Nie było jednak wtedy mowy o byciu organistą, ponieważ bardzo wstydziłem się śpiewać nawet w najbliższym otoczeniu. W tamtych latach mój jedyny kontakt z organami to było ich wyłączanie po ostatniej pieśni, jaką dziadek zagrał na Mszy.
Był wrzesień 2016 roku, a ja coraz poważniej myślałem o zostaniu organistą. Rozpocząłem poszukiwania szkoły, która mogłaby mi w tym pomóc. Wiedziałem, że Studium Muzyki Kościelnej znajduje się w Poznaniu, jednak wyczytałem, że zajęcia tam odbywają się w tygodniu, co byłoby nie do pogodzenia z moją pracą zawodową. Musiałem więc poszukać innej szkoły. Rzutem na taśmę, z pomocą mojego taty, natrafiłem na informację o naborze do Studium Muzyki Kościelnej Archidiecezji Gnieźnieńskiej, które znajduje się na terenie seminarium. Miałem już wtedy prawo jazdy, dlatego 30-minutowe dojazdy nie stanowiły dla mnie żadnego problemu.
Minęły dokładnie 2 lata od śmierci mojego dziadka organisty. Był bowiem 14 września 2016 roku, a ja na jednym ze spacerów podjąłem ostateczną decyzję, że chcę spróbować swoich sił i zostać organistą liturgicznym. Spisałem numer telefonu do dyrektora Studium - ks. Dariusza Sobczaka - i zadzwoniłem z pytaniem czy znajdzie się jeszcze dla mnie miejsce w Studium. To nie było wcale tak oczywiste, ponieważ uczniowie byli już po dwóch zajęciach. Ks. Sobczak na całe szczęście się zgodził i trzy dni później siedziałem już w ławce na pierwszych zajęciach w Studium. Były to zajęcia z liturgii.
I tutaj pierwszy argument przemawiający za tym, że aby być dobrym oraz w pełni świadomym organistą, Studium Muzyki Kościelnej jest absolutnie niezbędne. Jako wierni, mamy pojęcie tylko o niewielkim procencie tego, co dzieje się w czasie Mszy Świętej. A przecież liturgia jest pełna symboliki i konkretnych przepisów, których trzeba przestrzegać. O ile Msza w okresie zwykłym nie powinna stanowić żadnego problemu, o tyle gra podczas Triduum Paschalnego to już bez wiedzy wyniesionej ze Studium Organistowskiego, ogromne wyzwanie. Tylko nieliczni poradziliby sobie z bezbłędnym doborem śpiewów wykonywanych w czasie liturgii.
Tak jak wspomniałem, nauka w Studium Muzyki Kościelnej to absolutna podstawa i od niej należy rozpocząć swoją przygodę z organami. W moim przypadku zajęcia odbywały się od września do czerwca w każdą sobotę w godzinach 9:00 - 13:00. Egzaminy miały miejsce na koniec każdego semestru (zarówno teoria, jak i praktyka). Cały cykl trwał 4 lata. Zajęcia, jakie były prowadzone w poszczególnych latach to między innymi liturgia, harmonia, teoria muzyki, solfeż, kształcenie słuchu, chorał gregoriański, emisja głosu oraz oczywiście organy. Część zajęć były typową teorią, ale część to już duża dawka praktyki, która okazała się być niezbędna w obecnej pracy jako organista liturgiczny.
Mimo, iż uważam, że nauka w Studium Muzyki Kościelnej jest niezbędna by być dobrym organistą, to jednak muszę zaznaczyć, że od grudnia 2016 roku tę naukę zacząłem łączyć już z funkcją organisty w podpoznańskim sanktuarium maryjnym. Dostałem bowiem informację, że parafianie (po wyprowadzce poprzedniego organisty) na Mszach modlą się o jego następcę. Była to absolutnie spontaniczna decyzja, na którą dziś, wiedząc na co się piszę, raczej bym się drugi raz nie zdecydował. Duża dawka stresu, braki w przygotowaniu do liturgii i zaległości w technice gry. Pierwszą Mszę w życiu zagrałem na tydzień przed pasterką. Mimo pojawiających się błędów, ks. Proboszcz, ks. Wikariusz, a także wierni i ja przetrwaliśmy to co najgorsze, a pierwszy kwartał 2017 roku upatruję jako niesamowity rozwój mojego warsztatu i swobody gry. Zostałem rzucony na głęboką wodę, ale dziś, z perspektywy czasu, powiem - i bardzo dobrze! Całkiem możliwe, że gdybym wtedy się nie zdecydował, nie zadzwonił do ks. Proboszcza i nie zapytał o możliwość gry, do dziś nie zdecydowałbym się na posługę w żadnej parafii.
Jestem z tych osób, które uważają, że samochodem zaczynamy się uczyć jeździć dopiero po odebraniu prawa jazdy. Podobnie jest z grą na organach. Studium Muzyki Kościelnej jest niezbędne, aby zdobyć wiedzę teoretyczną i podstawowe umiejętności, które stanowią fundament właściwej gry oraz śpiewu w czasie liturgii. Ale prawdziwa szkoła dla organistów przychodzi, gdy rzeczywiście zaczynamy posługiwać w czasie Mszy. Dla moich młodszych kolegów i koleżanek mam jedną radę - słuchajcie głosu ludzi! Nieważne czy będzie to ks. Proboszcz, czy ktoś z wiernych - zawsze słuchaj uwag i spróbuj się do nich ustosunkować. Ja na przykład na początku gry w kościele dostałem uwagę, abym modlitwę “Ojcze nasz” grał trochę szybciej. Poza tym niektóre osoby się skarżyły, że używam za głośnych rejestrów, przez co śpiew na dole kościoła jest niepotrzebnie zagłuszany przez organy. Przyjmujcie te uwagi i starajcie się wyeliminować wszelkie pojawiające się błędy.
O doborze repertuaru do liturgii pisałem tutaj oraz tutaj. Rzeczą oczywistą jest fakt, że na początku pracy w parafii będziemy wykonywać te najłatwiejsze śpiewy, a nasz repertuar nie będzie jeszcze zbyt szeroki. Powinniśmy jednak możliwie najszybciej rozbudowywać repertuar o kolejne pieśni, zarówno te popularne, jak i mniej znane w parafii.
Aby zostać organistą w parafii nie potrzebujesz żadnych znajomości. Przychodząc do Tulec nie znałem absolutnie nikogo, a wcześniej nigdy nie byłem wewnątrz tego podpoznańskiego sanktuarium maryjnego. Miałem jednak dużo pasji do muzyki oraz chęci wykorzystania swojego talentu na zdecydowanie szerszą skalę niż dotychczas. Podstawą jest ukończenie Studium Muzyki Kościelnej. Polecam również samodzielne doskonalenie techniki gry (szczególnie gry bez patrzenia na klawiaturę). Bardzo istotne jest także połączenie gry rękoma z grą nogami, jednak tego w znacznym stopniu uczą w Studium.
Ja, ucząc się jeszcze w Studium Muzyki Kościelnej, postanowiłem kupić do domu organy elektroniczne wraz z pedałem. Dzięki temu mogłem w dowolnym momencie w ciągu dnia usiąść do organów i udoskonalać swój warsztat. Było to nie do przecenienia, dlatego jeśli fundusze oraz miejsce w domu na to pozwalają, zdecydowanie polecam taki zakup!
A później... trzeba już tylko działać. Pojedź do parafii w okolicy z pytaniem czy ks. Proboszcz szuka organisty. Zapytaj znajomych, wrzuć post na Facebooka z informacją, że szukasz parafii, w której mógłbyś lub mogłabyś się realizować muzycznie. To praca, w której musisz być trochę menadżerem i we właściwy sposób zaprezentować zarówno swoją osobę, jak i swoje umiejętności.
Aby być dobrym organistą, trzeba postawić na dobrą współpracę z ks. Proboszczem oraz na odpowiednie przygotowanie do liturgii, szczególnie jeśli jest to liturgia uroczysta lub niestandardowa (Msza z biskupem, triduum paschalne czy też odpust parafialny). O przygotowaniach do tych najbardziej uroczystych liturgii w najbliższym czasie również ukaże się artykuł na stronie. Nie zapominajmy przecież o najważniejszym - aby być dobrym organistą, trzeba regularnie czytać tego bloga :)
©Jakub Brandt 2025