Dlaczego nadgorliwość nie jest pożądana w biznesie?

Wyda­wać by się mogło, że jeśli do swo­jej pracy pod­cho­dzimy w spo­sób poważny i pro­fe­sjo­nalny, nad­gor­li­wość nie jest niczym złym. To dzięki kom­plek­sowo wyko­na­nej usłu­dze na rzecz klienta zdo­bę­dziemy jego podziw i pełne zaufa­nie. Oka­zuje się jed­nak, że tak wcale nie jest! Żyjemy bowiem w świe­cie bar­dzo mocno nasta­wio­nym na kon­sump­cjo­nizm. Klienci chcą pro­duk­tów ide­al­nie dosto­so­wa­nych do ich ocze­ki­wań oraz potrzeb, a to spra­wia, że rów­nież firmy powinny się dosto­so­wać do takiego podej­ścia. 

Zbyt wolny roz­wój biznesu

Na tym blogu już co naj­mniej kil­ku­krot­nie wspo­mnia­łem o fir­mie Bran­d24, a zatem pozwól­cie, że wspo­mnę i po raz kolejny. Jej zało­ży­ciel, Michał Sadow­ski, w jed­nym z wywia­dów przy­znał, że zupeł­nie nie­po­trzeb­nie tak długo zwle­kał z wypusz­cze­niem na rynek pierw­szej wer­sji swo­jej strony. Chciał, aby była ona tak bar­dzo „dopiesz­czona” i zop­ty­ma­li­zo­wana, że minęło bar­dzo dużo czasu nim pro­dukt ujrzał świa­tło dzienne. Tak wcale nie musiało być, gdyż kon­su­menci nie tego ocze­kują!

Klienci, zwłasz­cza dla star­tu­pów, są bar­dzo wyro­zu­miali i jeśli pro­dukt speł­nia swoje pod­sta­wowe funk­cje, mimo, że swoim wyglą­dem nie powala, zdo­bę­dzie wielu fanów i grono wier­nych odbior­ców. Warto zapa­mię­tać tę lek­cję, bo z pew­no­ścią zbyt wiele osób czeka na wła­ściwy moment do zapre­zen­to­wa­nia swo­jego biznesu lub pro­duktu, a prze­cież znana sen­ten­cja mówi:

"Jeśli z per­spek­tywy czasu nie jesteś total­nie zaże­no­wany pierw­szą wer­sją swo­jego pro­duktu, to zna­czy, że wypu­ści­łeś go na rynek zbyt późno."

Prze­in­for­mo­wa­nie

W pierw­szych zda­niach tek­stu wspo­mnia­łem, że obecny rynek jest bar­dzo mocno nasta­wiony na kon­sump­cję. Chcemy efek­tów tu i teraz! Takie podej­ście jest moż­liwe do zrealizowania tylko wów­czas, gdy nie będziemy nad­gor­liwi, a po pro­stu będziemy rze­tel­nie speł­niać kon­kretne i spre­cy­zo­wane ocze­ki­wa­nia kon­su­men­tów. Jeśli więc klient chce prze­czy­tać książkę, która ma 200 stron i którą skończy w 2 wie­czory, powin­ni­śmy mu dostar­czyć kom­plek­sowo wyja­śniony temat w książce, która ma 200 stron. Nie 400 i nie 500. 200!

W tym przy­padku nie ma co się silić na ory­gi­nal­ność i nad­gor­li­wość, gdyż zbyt obszerne podej­ście do danego tematu może przy­nieść odwrotny efekt, jakim w tym przy­padku będzie znie­chę­ce­nie i prze­in­for­mo­wa­nie. Jeśli klient chce kupić mło­tek i paczkę gwo­ździ, nie sprze­damy mu prze­cież wkrę­tarki i zestawu koł­ków. Funk­cja niby podobna, ale nie do końca tego ocze­ki­wał kon­su­ment.

Podob­nie rzecz się ma w przy­padku zbyt obszer­nej oferty. Jeśli Klient zamó­wił w naszej fir­mie pro­jekt wizy­tówki, nie prze­ślemy mu prze­cież 20 szki­ców do wyboru. Klient po raz kolejny może być przy­tło­czony nadmia­rem opcji i moż­li­wo­ści. W takim przy­padku wysyłka jed­nej pro­po­zy­cji powinna przy­nieść ocze­ki­wane rezul­taty dla obu stron.

Wypa­le­nie zawo­dowe

Nad­gor­li­wość można roz­pa­try­wać rów­nież w innym aspek­cie, jakim jest wypa­le­nie zawo­dowe. Szef ustala z pra­cow­ni­kiem normę 8 godzin pracy w ciągu dnia nie dla­tego, że tak mu się jakoś napi­sało w umo­wie, ale po to, by nie dopro­wa­dzić do wypa­le­nia zawo­dowego. Zależy mu, aby po wyko­na­nych zada­niach w godzi­nach 8:00–16:00 pra­cow­nik wró­cił do domu i odpo­czął bez myśle­nia o pracy oraz bez zabie­ra­nia się za dodat­kowe obo­wiązki służ­bowe. Nad­gor­li­wość i pra­co­wa­nie po godzi­nach wcale nie jest zdrowe i oprócz wypa­le­nia zawo­dowego może pro­wa­dzić do per­ma­nent­nego prze­mę­cze­nia, zanie­dby­wa­nia rodziny, a nawet róż­nego rodzaju cho­rób zawo­do­wych.

Jak więc słusz­nie zauwa­żył Jacek Kło­siń­ski, już nie­ba­wem slo­gany rekla­mowe nie będą krzy­czeć „Damy Ci naj­wię­cej”, a raczej „Damy Ci dokład­nie to, czego potrze­bu­jesz”.

©Jakub Brandt 2021

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.