Czym jest język korzyści?

Zapewne wielu z Was spo­tkało się już z okre­śle­niem „język korzy­ści”. Mówimy o nim w obsza­rze copyw­ri­tingu, con­tent mar­ke­tingu, sprze­daży oraz sto­ry­tel­lingu. Czym wła­ści­wie jest i dla­czego sta­nowi tak ważną rolę w kon­tak­cie z klien­tem?

Czym jest ten cały język korzy­ści?

Język korzy­ści to taki rodzaj komu­ni­ka­cji z klien­tem, aby zamiast wymie­nia­nia cech kon­kret­nego pro­duktu, sku­pić się na potrze­bach naszego odbiorcy i przed­sta­wić, jakie pro­blemy roz­wią­zuje ofe­ro­wany przez nas przedmiot. Jest to bar­dzo istotne, ponie­waż bar­dzo czę­sto się zda­rza, że po wymie­nie­niu dwóch pierw­szych cech pro­duktu, klienci już dalej nas nie słu­chają. Komu­ni­ku­jąc się języ­kiem korzy­ści, roz­mowa jest dla naszego odbiorcy znacz­nie bar­dziej anga­żu­jąca, pozwa­la­jąca mu odpły­nąć wyobraź­nią do świata, w któ­rym zni­kają wszyst­kie pro­blemy i nie­do­god­no­ści. A to wszystko za sprawą pro­duktu, który ofe­ru­jemy. Brzmi zachę­ca­jąco, prawdą?

A zatem jak język korzy­ści wygląda w prak­tyce?

Załóżmy, że ofe­ru­jemy kli­ma­ty­za­tory. Krótki opis pro­duktu można zapre­zen­to­wać w ten spo­sób:

Urzą­dze­nie jest w srebr­nym kolo­rze i posiada pilot zdal­nego ste­ro­wa­nia. Dodat­kowo może łączyć się z apli­ka­cją. Ważną infor­ma­cją jest fakt, że gene­ro­wany hałas to w tym przy­padku tylko 45 dB.

Ale można te same atry­buty kli­ma­ty­za­tora przed­sta­wić języ­kiem korzy­ści:

Ofe­ro­wane przez nas urzą­dze­nie posiada bar­dzo ele­gancko pre­zen­tu­jącą się obu­dowę w kolo­rze srebr­nym, co powo­duje, że ide­al­nie wkom­po­nuje się do każ­dego wnę­trza (zarówno nowo­cze­snego, jak i tego w stylu kla­sycz­nym). Pilot zdal­nego ste­ro­wa­nia spra­wia, iż nie trzeba się nawet ruszać z kanapy, ponie­waż naj­waż­niej­sze para­me­try sprzętu można usta­wić zdal­nie. Opra­co­wana przez nas apli­ka­cja mobilna powo­duje nato­miast, że kli­ma­ty­za­tor może zostać uru­cho­miony jesz­cze przed przy­by­ciem do domu. Dzięki temu bez­po­śred­nio po powro­cie do miesz­ka­nia w pomiesz­cze­niach będzie pano­wała ide­alna tem­pe­ra­tura. Nie­wielki poziom hałasu docho­dzący do zale­d­wie 45 dB powo­duje, że moż­liwe jest wyko­ny­wa­nie codzien­nych czyn­no­ści w domu bez jakie­go­kol­wiek dys­kom­fortu. Można więc się wygod­nie uczyć lub pra­co­wać nawet nie zauwa­ża­jąc, że w pobliżu pra­cuje kli­ma­ty­za­tor. 

Prawda, że to pro­ste? Bar­dziej docie­kliwi z Was mogą zapewne pomy­śleć: no dobrze, skoro jest język korzy­ści to czy ist­nieje coś takiego, jak język straty? Otóż… ist­nieje! O języku straty mówimy zazwy­czaj wtedy gdy nasz pro­dukt jest co prawda mniej korzystny niż u kon­ku­ren­cji (cho­ciażby pod wzglę­dem ceny), jed­nak ist­nieje pewna cecha, która zdaje się tę „wadę” nadra­biać. 

Język straty – pro­sty przy­kład

Załóżmy, że chcemy kupić smart­fon. Idziemy do sklepu ze sprzę­tem elek­tro­nicz­nym i widzimy nasz wyma­rzony model. Pod­cho­dzimy do sprze­dawcy i zwra­camy uwagę, że u kon­ku­ren­cji ten sam tele­fon jest o 150 zł tań­szy. Sprze­dawca rze­czy­wi­ście przy­znaje nam rację, że ten sam model jest w jego skle­pie droż­szy, jed­nak wynika to z faktu, że droż­szy smart­fon ma auto­ma­tycz­nie prze­dłu­żaną gwa­ran­cję o dodat­kowe 24 mie­siące niż jest to w przy­padku zwy­kłej gwa­ran­cji pro­du­centa. Klient mając na uwa­dze, że może stra­cić dodat­kową ochronę, zapewne zde­cy­duje się na zakup naszego modelu. 

Inny przy­kład

Do sprze­daży wszedł naj­now­szy model smar­twat­cha. Sklep z elek­tro­niką wpro­wa­dza z tej oka­zji pro­mo­cję na urzą­dze­nie wyno­szącą 15 pro­cent. Jest tylko jeden haczyk – pro­mo­cja jest ogra­ni­czona cza­sowo i trwa tylko 3 dni. Mając na uwa­dze, że po tych trzech dniach możemy „stra­cić” 15 pro­cent kwoty i będziemy musieli kupić urzą­dze­nie dro­żej, zapewne jesz­cze tego samego dnia zde­cy­dujemy się na zakup. Obawa przed stratą to rów­nie dobry moty­wa­tor do zakupu, co wynie­siona korzyść. 

A zatem wiesz już czym jest język korzy­ści oraz język straty. Pora więc wyko­rzy­stać tę wie­dzę w prak­tyce i następ­nym razem gdy będziesz two­rzył tre­ści mar­ke­tin­gowe, nie sku­piaj się na pro­duk­cie, a na swoim klien­cie oraz na jego potrze­bach. Gwa­ran­tuję Ci, że to przy­nie­sie swoje rezul­taty!

©Jakub Brandt 2023

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.